Do ciastka i kawy

Tloche psynieś mi Mama z mojego łózka – to piętlo w dół – duzo podusek


– Bruniu, widzisz gdzieś Milana?
– Kompletnie nie!


– No to co Bruni idziemy posprzątać a po tem coś zjeść?
– Nieeee Mama, wracamy do cytania. Zaplasam do cytania


W środku nocy budzę się, bo słyszę, że Milan mnie woła
– co się dzieje Miluś?
– Mama, To było ze snu hihihi


Leżymy z Bruniem przytuleni, późno, ciemno, jestem pewna, że już zasnął. Nagle słyszę mlaskanie i ciamkanie.
– co tam zjadasz Bruni?
– Mój włos!
Ponownie słyszę ciamkanie i mlaskanie
– nie, to Taty!


– zeby taki mały pies zrobił takie wielkie hau?! – zadziwił się Brunio


– Taataa, nie mogę wyjmiąć.
– Czego?
– Głowy ludzika lego. Takiego dzidziusia.
– A skąd?
– No z nosa!


Wczoraj przed zaśnięciem. Brunio bawi się taką zabawką do prostych zabaw matematycznych.
– Tata, cytaj, a ja będę licbować!


Mama to jest takie jedzenie tulustycne, któle mozna zjeść tylko jak sie zje loda.


Zaspany Brunio o poranku oglądając paluszka
– Tata obcieś mi ten dziolek? (Obetniesz zadziorek)


Ja jestem dzisiaj kotkiem Mamo. Casem kotki piją samo mlecko ale casem mogą napić sie mleka z płatkami. Pseciez.


– Brunio, kończysz już?
– Nie!!!
– Bo musimy już jechać.
– To końcę.


– Tata, a ul. Pasternik to dość blisko nas?
– Dość blisko.
– Milan, nie mówi się dość bliśko, tylko dość tego!
– Brunio, tak też się mówi, ale to co innego znaczy.
– Taataa, co to znacy dość tego?
– Wystarczy. Tylko mniej elegancko.
– Słysys, Milan, wystalcy.


– Mama a Twój poprzedni partner to kto to był?
– ?
– No jak się nazywał? Miałaś przecież chłopaka wcześniej
– Miałam, to był Kuba z Gdyni
– A kim on jest?
– Filozofem
– Yyy? A kto to?
– To ktoś kto potrafi myśleć logicznie i rozwiązywać problemy. Skończył takie studia – Filozofia.
– Tzn, że co? Nie ma pracy?


– Ty nie idzies dziś do pracy Mama!
– to może Bruniu zadzwonisz do mojej pani dyr i jej o tym powiesz
– razem zadzwonimy!
– i co powiemy?
– że będziesz się ze mną cały dzień bawić!


– Co tak stoisz, Milan?
– Połknąłem żelka.
– No to wpadł do brzucha.
– Nie, do kręgosłupa…
– To przełknij ślinę, pójdzie dalej.
– Mhm. Mogę drugiego?


Milan próbując nowych żelków:
– Przekroczyli granicę cukru.
– Słucham?
– Przekroczyli granicę cukru.
– Czyli że za słodkie?
– Tak.


Starszaki niedostępne. “Tata, już za bardzo przeszkadzasz”, usłyszałem, gdy tylko otworzyłem drzwi do pokoju, gdzie się bawią.


Parkuję pod domem, czyli wjeżdżam w zaspę.
– Chłopaki, ale się teraz dziwnie jeździ.
– Ja bym powiedział, że nie dziwnie, ale trudno.
– Trudno nie, po prostu inaczej.
– A ja bym powiedział, ze gupio!


– moge się pobawić w robienie domku na komputerze
– jasne, tak jak się umawialiśmy, pół godzinki
– Mama! Umawialiśmy się na pół godziny!
– a to więcej?
– tak!


Brunio leży spokojnie na łóżku. Dziwne.
– Brunio, śpisz?
– Taataa, myślę.


– Tata, to był mój desel!
– Gdzie? Co?
– No, bez dziulkami sel!


“Jesteś cały wtopiony w starożytne rzeczy”, czyli Milo opowiada o architekturze.


“Mama, ta bluzka juz wylosła z Milana”, czyli Brunio opowiada.


Brunio zasuwa na czworakach.
– W kogo się zmieniłeś, Bruniu?
– W kangula!


Milan tłumaczył nam ostatnio, co to cieśnina, wyspa, archipelag. Wszystko ok, tylko przy zatoce dowiedziałam się, że to takie miejsce gdzie często są piraci 🙂


Dzisiaj Milan podczas śniadania krzyczał
– nie chce już chodzić do przedszkola i uczyć się tych niepotrzebnych rzeczy, np matematyki


Siedzę w szatni, Milan już na górze w sali, zbiegają dziewczynki
– Zuzia! Jest nowy chłopak, uważaj!
– na co mam uważać?


Robię podpłomyki. Brunio komplemenciarz asystuje:
– Tata, nie byłyby takie ładniutkie, gdybyś nie zlobił takich pysnych!


W drodze do przedszkola.
Milo: No nie wygląda mi to na wiosnę.
Bruno: Miała być wiosna, a jest śnieg.
Rozmawiamy o tym, że śnieg jest potrzebny, o obiegu wody w przyrodzie.
Bruno: A najwazniejse jest zycie. I kwiatki!
Ja: A co to jest życie, Bruno?
Bruno: E, nić takiego.
Milo: Bruno, no co ty? Życie jest ważne.


Bruno chrząknął i odkaszlnął.
– No, wyplułem tego wilusa.
I po chwili:
– Nie mogę się docekać, az ten gupi wilus sobie pójdzie.
Ja też.


Brunio dzisiaj opowiadał, jak to Miluś w przedszkolu czyta wszystkim dzieciom.
Bruno: Miluś cytał i nagle wsystkie dzieci uciekły!
Milo: Brunio, ale to jak już skończyłem rozdział.


“Jak ksyknę ‘altystycnie!’, to musicie złapać dwie litelki [magnesy], dobla?”, czyli Brunio wymyślił grę.
Wcześniej była jeszcze jedna zasada: “Tata, jak chces zucys… zucie… zucis… tnicyć w nowej gze, to musis kupić ode mnie dwie litelki, dobla?”


Nazbierało się dużo wyschniętych flamastrów i połamanych kredek.
Komisja kredkowa i flamastrowa sprawdza co działa, co do wyrzucenia, a co trzeba zatemperować.
Ja jestem w podkomisji – cienka kredka.
Milan temperuje.


“Wsyscy spsątamy splawnie, tylko ja casem zamiatam zadko”.


“Mama, spsątaj splawnie, to wsyscy będą spsątać splawnie!”


– Czemu tu te papiery rozsypane leżą?
– To Milan lozsypał kiedyś. Jak był mały.
– Nieprawda, nie rozsypałem ich.
– Tak, Milan, byłeś kiedyś mały.


Groźby Brunia:
“Wyzucę cię do śmieci i będzies tam mieskał, i jadł śmieci. Cały dzień!”
“Naleję ci wody do dwóch oków i potem mydło, i nie wytzam, i będzies taki, hehe”.
“Albo das mi cukierka albo wyplowadzas sie z domu! Co wybielas?!”


Bruni tuż przed zaśnięciem – Stlaaaaasnie Cie kocham Mama, STLASNIE.


– Mama, fajnie jest długo zyć!
– długo?
– tak jak ja


Bruno z plastikowym mieczem w dłoni
– Zabezpiecam nas teren pzed zlodziejaskami


– Milan, a wies, co pomyślałem, jak mi mama powiedziała, ze mi kupiłeś nowe scotecki do zębów? Ze już zawse będę cię psytulał!


Mamo zobac ja mam taki piękny łokieć a Ty taki
– jaki?
– No taki
– Czyli jaki
– Bzydki


Brunio zrujnował Milowy domek z duplo. Rozpacz.
– Milusiu, wies, jak cię pseplosę? Tak, ze zbuduję ci NAJpiękniejsy domek! Taaaki pięęękny, ze az mi nie uwiezys! Będzie piękniejsy od wsystkich domów na świecie! I w Klakowie. I w Kielcach. I w Uhelskim Hladiście. I wsędzie!


Baldzo Cie kocham ale zycie jest naaaajwazniejse!


Milo wrócił i pognał prosto pod prysznic.
– Spociłem się strasznie.
I po chwili:
– Brunio, jakbyś się wykąpał, to by ci dobrze zrobiło na pot.


– Jak pójdzie sobie ten kolonawilus i psyjdziemy do psedskola, to pokazę paniom gzywkę! Jak juz nie będzie tego kolonawilusa.


Śniadamy.
Milo: Poproszę deserek!
Ja: Nie mamy na czym zjeść, wszystko brudne, włączamy zmywarkę i za dwie i pół godziny zjemy deserek.
Bruno: Splawdzę w mojej safce! O, są misecki! Misecki, misecki!
Milan: Ja chcę fioletową!


– Tata skońcy spsątać w kuchni i będzie mógł sobie cytać ksiązkę
– A ja co będę robić?
– Ty ułozys ciuski i mozes syć.
– A wy?
– A my będziemy oglądaaać!


Milan już nas nie lubi


– Mama, choć pokaze Ci coś w kuchni!
Widzę górkę soli na środku pełnej cukru cukiernicy
– Hmmm, ciekawe kto to zrobił?
– nie wiem Mama!


– Brunio, wyspałeś się?
– Chyba tak.
– A śniło ci się coś?
– Tak.
– A co?
– Dwa poduski w selduska. I dwa poduski w psytulaski.


Brunio wrócił z przedszkola:
– Mama, woda lodowa to jeśt śtan śtały.
Tata, kwiatki, jak losną i się podlewają, to plodukują nas tlen.
Musiała też być matematyka dziś:
– Jeden plus dwa jeśt… mało.


Rozważania przy kolacji.
Milo: Nuuudne jest spanie.
Brunio: Oklopne!
Milo: Nic się nie robi, tylko leży.
Dorosno, zrozumio…😉😴☺️


– Tata, a leklamacja to jest jakiś ludzik jak dostanie skalpetki i o, nie! jedna jest z dziulą!
I wtedy tseba zlobić wieelką leklamację!


– nie martw sie Milan, że sie zaraz skończą jabłuszka. Ja pójdę do rodziców kuchni i przyniose więcej. Idę na polowanie Milan!


Bruni bierze grzechotke i gra
– to jest po to Milan żeby ogłaszać głośność!!!
– ja lubie ciszę Bruno


Milo: Kieedy pojedziemy do cioci Bożenki?
– Gdy ciocia da nam znać, że możemy przyjechać. Bo u nich teraz zmiany i problemy.
Milo: U nich zawsze są zmiany.
– Ale nie zawsze problemy. Przecież wiesz, że wujek Janusz uwielbia zmieniać.
Milo: On jest chyba taki jak ja.
– Tak?
Milo: Bo ja też ciągle lubię coś zmieniać w domu.
Brunio: A ja nie lubię tego źmieniadła! W psedskolu wsystko poźmieniali!


– Tata, tyle mleców, ze juz ich się nie da policyć!


– Tata, chcę ci coś powiedzieć. Jak uglyzie kot, to jedyne, co to źmienia, to wykąpać się w sioku pomidolowym!
Mała zmiana w stosunku do oryginalnej informacji – jak cie skunks obleje śmierdzącym płynem to tylko sokiem pomidorowym da się zmyć ten zapach.


Pages ( 2 of 3 ): « Previous1 2 3Next »