Do ciastka i herbaty

– Brunio, jaka wielka kupa! – Powiedziałem autentycznie zdumiony.
Brunio uniósł paluszek i radośnie orzekł: – Do siufitu! Jak lakieta!


Tata, zlobiłem scypce i będę cię scypał, o tak!


Przy śniadaniu:
– Ciekawe. Juz jeśt pola wstawać i jeśt dzień listopada, ciekawe…


“Ale ładna zima…”, powiedział dziś Brunio.
O lany! Ile śniegi! No choć Tata, to zobacys spadającą zimę!


Tęsknie za uśmiechem Babci Anielki – powiedział Milan po przebudzeniu


Brunio chce tort, ale bez świeczek. I żadnego “Sto lat”, ma być “Yellow Submarine”.


Wczoraj się trochę zestresowaliśmy bo pralka podczas wirowania zachrobotala i przestala odpompowywać wodę
Dzisiaj Maciej wyciągnąl z filtra magnesową literkę o oraz wykrzyknik


Chodź, Tomcio, jestem kombojśkowy!


Zasypiamy. Basia: Cisza na morzu, cisza w komnacie, kto się odezwie, ten ściąga gacie.
Bruno: Yyy… cisa w lasu, cisa w mozu, kto się psezywa, sam się tak nazywa!


Rano obudziliśmy się, u Milusia paliło się światło. Nie spał.
– Co robiłeś? Czytałeś?
– Nie, liczyłem na palcach.
– Matematykę ćwiczyłeś?
– Nie, liczyłem, ile jest samogłosek w imieniu Aleksandra.


W nocy obudził nas krzyk Brunia:
– Niiie! Nic! Nikt!
Po czym przybiegł z poduszką i maskotką. Wdrapując się na łóżko, dodał:
– Nie jeźdźcie toltu!
Ułożył się i w sekundę zasnął.


Jechaliśmy pod Wawelem.
– Brunio, wiesz, co to za budowla?
– Któla?
– Ta wielka.
– Nie wiem.
– Zamek na Wawelu.
Po czym obok filharmonii. – A cemu to nie była sopka, tata?
– Szopka? Gdzie?
– Ta budowla duza.
– Zamek na Wawelu?
– Tak.
– Wyglądał jak szopka?
– Ocywiście.


Gofly to takie puźle, tylko się, tata, nie odłącają.


Czytanie przed spaniem. “Kubuś Puchatek” w wersji ilustrowanej.
Brunio: – A tu się Maleństwo zakochało z Plosiackiem.
Basia: – A co to znaczy, że się ktoś zakochał?
Brunio (po namyśle): – No na psykład klól się zakochał z klólową, albo tata się zakochał z mamą, a mama zakochała się z tatą.


– Będę chciał dokładkę.
– Na teez!
Ja: A ile jeszcze chcecie?
– Duzo, duzo, duzo!
– Ja chcę pięć.
– Milan, pięć to jeśt maało.
– A ty ile chcesz, Brunio?
– Duzo!
– Ale ile? Jaką liczbę?
– Tsy!
– Ale to mniej niż pięć!
– Nie! To duuzo!


Milan, czy Ali podobała się Twoja nowa półeczka
– Ani trochę jej nie zaciekawiła. Wiesz Mama, nas interesują zupełnie inne rzeczy.


– Kim byś chciała zostać, gdy dorośniesz?
– Nie zastanawiałam się, ale myślałam o czymś ze śpiewaniem.


Przy śniadaniu:
Ja: Gaga napisała “Dzień dobry, kleję”, wiecie, co to znaczy?
Milo: Nie. Co?
Basia: A co się klei w kuchni? Albo inaczej lepi?
Milo: Nie wiem!
Brunio: Klej!
Basia: Podłoga. Albo stół.
Milo: Maamaa!
Ja: Albo brudne rączki. A do jedzenia?
Milo (wkurzony): Nie wieem!
Brunio: Modelinę się klei w kuchni!
Ja: A jaka jest wasza ulubiona potrawa? Poza szpinakiem, oczywiście.
Milo: Nie wiem. Pischinger?
Brunio (rozmarzony): Luubię pisyngiel!
Milo (z niedowierzaniem): A pischinger się klei?
Ja: Nie, pischinger się najwyżej składa. To co to może być?
Brunio (uradowany): Płatki z mlekiem się klei!
Milo: Nie.
Brunio: Placuski się klei!
Milo: Niee.
Brunio: Banana się klei!
Milo (wkurzony): Brunio, niee!
Ja: Na literę p.
Milo (zrezygnowany): Pierogi?
Basia i ja: Taak!
Milo: Pieeroożki!
Brunio: Lubię pielozki!


Chłopcy zjedli po żelku. Brunio:
– Chcę coś zjeść! Kiski mi glają malsa!
– Może jogurt?
– Nie chcę jogultu. Chcę ogólka! Ogólka, ogólka, ogólka, oklągła jak kulka…


– Mamaa, kiedy wreszcie sprawdzisz, jak się nazywali rodzice Kantora?
– Tadeusa Kantola!


– Co wy tam macie?
– Klejnoty na koronach.
– I blokaty na klejnotach!


– Kulce blade, gdzie ona ma…
– Czego szukasz, Brunio?
– Takiego zawiesacka. U kultki.


A teraz z łazienki dobiega:
– Chwała na wysiokości, chwała na wysiokości, a dooom na ziemiii…


Dzingl bels, dzingl bels, dzingl bels, dzingl bels, dzingl olwełej, dzing… chcę kupkę!


– Mam mazenie, zeby zlobić taką wielką kupę, zeby sięgała do siufitu! I chciałbym tez mieć alkę Noeegoo [Playmobil].


Jeśtem pan pojićjant, któji nie ma masiećki


– Dzisiaj mam maludny dzień!
– Jaki?
– Maludny!
– A dlaczego?
– Bo nie lubię!
– Czego nie lubisz?
– Jaki jest dzień!


– Brunio, ja my tam wejdziemy?
– Jak na kopcu Kopciuski, tam jest taki chodnik, tata.


Brunio hasa bez opamiętania. Przewrócił się na klocki. Łomot niezły. Podnosi się.
– Nic mi nie jeśt!
Po sekundzie.
– Cioś mi jeśt.
Podbiega do Basi.
– Mama, psytul mnie.
Po pół sekundy.
– Juz mnie nie boli.
I wrócił do urwisowania.


Milan! Będę cię dzisiaj nazywał… yyy… gupi dzidziuś!


Przy śniadaniu.
Basia: Jedźmy gdzieś.
Ja: Pewnie. Zaraz znajdziemy jakiś las.
Chór chłopców: Nieee!
Ja: To jakąś rzekę.
Chłopcy: Nie!
Brunio: Las jest ble! I zeka jest ble!
Milan: Znajdziemy jakiś dom!
Brunio: Tylko nase babcie nie są ble!


Przy śniadaniu.
Brunio: Chcę rybkę.
Basia z głową w lodówce: Nie widzę rybki.
Milan: A słyszysz?


Po siódmej Brunio wstał. Na propozycję, by jeszcze się przytulił, bo jeszcze jest noc, zerwał się, podbiegł do okna, podniósł rolety i ogłosił:
– Nieee! Juz jeśt dzień! Słonecko! Wśtawajcie! Musicie wśtawać!


– Chodź, Brunio, umyjemy rączki i buzię.
– I ziąbki i język chcę umyć! Ziąbki jak pusca Amazońska. A-ma-zoń-ska!


– Mama, umówiliśmy się z tatą, ze psyjadę moją stonogą-hulajnogą! Jadę Przyjechał.
– Dzień dobly! Napiję się wody i juz lusam dalej. Ubielałem się i jadę, pa, pa! Jedzie i komentuje.
– Telaz ulicą Muzealną, telaz Konceltową, telaz Lea. Sklęciłem koło dywanika i tam juz była mama!


– Tata, daj mi wody!
– Proszę.
Wypił duuużo.
– Jak cłowiek się naplacuje, to musi sobie odpocąć!


Znalazłem, hulla! Odwiązałem tą zagadkę!


– Jeśtem supeltlampoliną!
– Trampoliną?
– Tlampoliną, zabką i kielownikiem!


– Tata, zlobiłem hop!
– I co?
– I nic, łatwizna!


Powiedziałem “ała!”, bom sokiem z cytryny potraktował sobie dłonie pracą fizyczną zniszczone. Brunio natychmiast oderwał się od obiadu, rzucił “Zbadam cię, tata!” i pognał po skrzyneczkę z narzędziami.
Wrócił, otwierając rzucił “Co jest, tata?”, wyciągnął śrubokręt, skomentował “Śluboklęta nie potsebuję”.
Wziął wałek, powiedział “Zmieniam kolol”, zmienił, “powałował” mi dłonie.
Po czym oczywiście chwycił za stetoskop (pra)dziadziusiowy, wpakował w uszy, dotknął moich dłoni, odłożył i zapytał “Nie boli juz, tata?”
No… nie bolało już.
I wrócił do porzuconego obiadu.


– Bruniu, od kiedy boli Cie gardło?
– noooo, yyyyy… od wtedy kiedy boli mnie gardło!


– Mamoooo, możemy wyjść na plac zabaw?
– Milan jest zimno i ciemno jak nie powiem gdzie.
– Mamo! Ciemno jak makiem zasiał!


Bruni kotłuje się wśród kołder, koców maskotek i poduszek (czyli w taxi)
– Mama znalazłem w taxi Twoją podusecke!
– Mhm
– (Chwila milczenia) podziękujes mi?
– Dziękuję Bruniu
– To ja jus sobie pojade


– Mama tylko pamiętaj, ze ja dziś jestem pingwinkiem.
– Dobrze Bruniu a czy pingwinki mogą jeść takie ciastka?
– Tak Mamo. Milan pingwinki ją… pingwinki ją płatki z mlekiem i cekolade? – Bruuuuuniu… pingwinki jedzą ryby i piją wodę..


– Miluś kiełbaski gotowe, zapraszam do kuchni
– Ale ja chce zjeść z Mamą, Tatą i Bruniem
– Brunio – ale ja nie chce kiełbasków, ja nawet zapisałem w swoim kontlakcie, ze nie lubie!


– Bruniu smakuje ci?
– Taaaak! Tylko zbyt tloche niesmacne…


– Mamo patz jaka ładna
– Co takiego?
– Moja buzia


– Bruniu cały się pomazałeś flamastrem, idziemy się szorować!
– Nie chce! Nie da sie tego wysorować!
– Bruni weźmiemy szczotke ryżową albo drucianą i się uda
– Taaaaaak! Ja chce rózową!


– Milan masz szpony a nie paznokcie, jutro rano obcinamy!
– Nie chcę!
– Miluś, zaraz się połamią!
– A obetniesz tak żebym mógł dłubać w nosie?


– Mamo a bibliotekarki to są takie sprzątaczki bilioteki
– Jak to!?
– No bo tak te książki na półkach układają tylko…
– Milan, bibliotekarki robią o wiele więcej 🙂 A czy Ty wiesz, że ja jestem z wykształcenia bibliotekarką?
– Ale nie pracujesz w zawodzie!


– Brunek, coś tu brzydko pachnie w pokoju. Masz kupke w majteczkach?
– To nie ja! Nie mam! A Ty mas Mama? Sprawdzę! Po czym jednym płynnym ruchem ściąga mi spodnie i pokazując na pupę
– Mas Mama, na pewno mas!


– Miluś i tata mogliby z tym trąbieniem nosem występować w cyrku. A ty, Brunisiu, co byś pokazał?
– Piscał!


Ja będe tutaj siedział Mama i wszystko będzie mi się nie podobać! – powiedział Bruno


– jaki piękny dzień – powiedział Bruno odsłaniając rolety.
Po czym zakrzyknął – wstawać wszyscy!!!


– (W piaskownicy) Świetne lody Bruniu z czego Ty je robisz?
– Z ziemniaczków i z mango


– Bruniu A jakie macie dziewczynki w przedszkolu?
– (Pokazując) No takie co tutaj mają głowe a tu sukienke


– Bruniu dużo Ci się pojawiło ostatnio piegów, to od słonka.
– Nie, od descu… od cukru, waniliowego


– Tata, nie wiesz, gdzie jest moja szczoteczka do zębów?
– Nie wiem.
– A ty, Brunio, nie wiesz?
– Ja tez nie wiem, oklopnie nie wiem.


– Brunio, chcesz pić?
– Poplosę helbatkę.
– Herbatkę chcesz? Jaką?
– Nieee. Juz się skomplikowałem, ze nie chcę.
– To może wody?
– Babcia u nas kiedyś była i mi zlobiła helbatkę, i mi nie smakowała. Nieładny smak miała.


Tata, pac, znalazłem dlugi but, ale nie mogę znaleźć pielwsego.


Poranne przytulasy.
– Tata, kłujesz jak kaktus!
– A babcia Anielka ma kaktus, któly nie kuje! Chciaałbym taki kaktus.
– Brunio, wszystkie kaktusy mają kolce i kłują.
– I wsystkie jezyki tez!


Przy śniadaniu. Żalę się:
– Ja nie mam żadnej czapki. Poza za małym kapeluszem.
Basia:
– No właśnie, jak to się stało? Głowa ci utyła?
Ja:
– Na to wygląda…
Brunio: – Ja ci pozycę! I pognał do przedpokoju po swoją.


Wszedł do przedszkola, rozłożył rączki, pokiwał główką i oznajmił: “Bo ja tak dzisiaj śpałem”.


Tlochę za mały jeśt ten kapelusik na mnie, pseciez nie zasłania mi usyk… usek… usu… k… usuk. Usuk mi nie zasłania!


Mamo tu jest takie słońce, ze az prawie nie moge oddychać


Na targu
– Bruniu lubisz arbuza? Mogę kupić arbuza
– ja lubie pisingera Mamo


Chłopaki bawią się w swoim pokoiku. Milo podirytowany:
– Nie możesz tak, Brunio!
– Mogę!
– Nie możesz!
– Mogę! Ty nie mozes, Milan! Nie mozes jajków!
Byłem pewien, że Milo się jeszcze bardziej zirytuje, tymczasem… roześmiał się i:
– Jajek nie mogę, Brunio, nie jajków.
– Nie mozes, Milanku, nie. – Rzekł z troską Brunio


Bruni stoi po kąpieli goluśki, zawinięty w ręcznik i chichoce.
– a wies co ja robie Mama? Gilgoce sobie paluskami w pupie


Brunio pyta
– Milanku, to kiedy mam odjechać?
Milan odpowiada
– do jasnej cholery! Nigdy!


– Czekaj, Brunio, jeszcze nos wysmarkam.
– A ja nie musę smalkać, bo nie mam gluta ani katalu, ani mlówek w nocie, co glają na bębenku, ani zabek nie mam w nosku.


Milan pyta, kto będzie razem z nami w Szczawie, wymieniam wszystkie dzieci
– będzie Zosia! Ooooo, to Hubert i Gucio będą się jej bać!
– Jak to bać?
– No będą przed nią uciekać i krzyczeć Aaaaaaaaaa!
– Bać się Zosi? Dlaczego?
– Nie wiem… może dlatego, że jest dziewczyną albo, że już chodzi do szkoły? Ja się Zosi nie boję


Milo ostatnio powiedział: “Jak Brunio powie jedno słowo, to wylewa się tysiąc”


Przy śniadaniu. Basia się żali:
– Znowu piekarnik się zepsuł.
Brunio z buzią pełną owsianki:
– Katasztlofa, niech to dudnel szwiśnie!


– zobac Mamo, tu mozna wymienić pompony! Jak koło jest chole…
– powiedział Bruni na widok sterty opon za mijaną bramą


– pzyklo mi mama, pzyklo mi ze as strach!
– dlaczego Bruniu?
– bo Milan mi lobi takie dziuly w piasku!


Ty jeśteś śpecialista, tata, od otwozenia cekoladki


– Brunio, co to?
– Taataa, to kostjukciowa, legowacijna śtacia benzynowa! Pseciez.
– No przecież…


Pages ( 2 of 4 ): « Previous1 2 34Next »