Milo koloruje, Brunio wycina, skupieni, jest cicho, wtem!
– Milan, a wies, jak by było najgozej? Jak by wzucili pizzę do galnka, dodali ziemniaków i jesce masła!
– Ten Milan jeśt jak kula ziemska!
– Dlaczego?
– Nie wiem. Ale jeśt!
– Tata, a ty lubis pizzę malgelitę?
– Lubię.
– Lubis cy nie?
– Lubię, lubię.
– Aha. Ale i tak nie chcę, zebyś jadł moją.
– Nigdy nie psestanę kasleć!
– No co ty, Brunio, jak nie przestaniesz, to nigdzie nie pojedziemy.
– Zaltuuuję.
Późny wieczór, leżymy, prawie zasypiamy, cisza. Nagle Bruno pyta
– Milan, podoba Ci się mój oblazek?
– Mhm – sennie mamrocze Milan
– Baldzo? Upewnia się z nadzieją w głosie
– Yyhm
– Mi się baaaldzo podoba, a Tobie Mama?
– Pewnie!
Chwila ciszy i zamyślenia, Brunio dodaje rozmarzonym głosem
– ciekawe czy Tacie tez sie podoba
Milo: Lubię taką atmosferę, jak jest teraz.
Brunio: Cicho i spokojnie. Lubię taką atmosfelę.
– Chłopcy, ja jutro wyjadę, zostaniecie tu z ciocią, wujkiem i babcią.
Milo: A gdzie?
– Na festiwal, niedaleko stąd. Na dwie noce.
Milo: Jupiii!
Bruno: Nie, tata, na tsy. Plosę, na tsy, tata.
Przemyślę😉
Przy stole od rana (no, od przed chwili) zgadywanki. Dzisiaj matematyka.
Ciocia: Milusiu, do ilu umiesz dodawać, do dziesięciu?
Milo: Do stu.
Ciocia: Poważnie?
Brunio: A ja do milion seściu!
– Chłopaki, to ja się zaczynam pakować i dzisiaj wyjeżdżam
– Taata, ale na tsy noce, doblaa?

Co robi Milan?
Pokazuje jak słoń dłubie w nosie.
– Niesiamowite! Śpotkała mnie nieśpodzianka! Pacyłem sobie na muchę i w ośtatniej chwili dośtałem helbatkę!
Jutro przedszkolna wycieczka.
– Chłopaki, macie w plecakach ciuchy na zmianę, kurtki przeciwdeszczowe i wodę.
– Psydałyby się jesce ksiązki!
– A laz w piólniku jedna kledka zlobiła “oooj!” Złamała się po plostu. Ale na scęście, jak wiadomo, stlugacka świetnie stluga i można kledkowaać, lysowaać.
– Tata, a ta woda, któlą nam kupiłeś na wycieckę, to miała dzióbek, a gazowanka! Naprawdę! Śplóbowałem i gazowanka! Bo mi zabąbelkowało w nosku.
– Chłopcy, zjedliście?
– Taak.
– To chodźcie umyć ręce i buzie.
– Taata, ale ja jesce nie skońcyłem!
Pobiegł do kuchni.
– A, nie, skońcyłem, wydawało mi się, ze nie skońcyłem, tata.

Uśmiechnięta Chinka bez rąk – bo zapomniałem dorysować
– Mama zobac, zlobiłem dłuuuuugą drabine. Taka długa, ze mozna sie udezyć o koniec świata!
– Chłopcy, herbatka czeka, już nawet kostki lodu w niej pływają.
– Hulaaa, kostki lodu, kostki lodu! A cio to są kostki lodu?
Brunio zawinął się w kołdry i poduchy.
– Tata, zlobiłem autko. Mam tu swoje sybkości i wolności.
– A jak sliśmy na plac zabaw, to Gutek mówił, ze ma oglanicenie plędkości, a ja mu mówiłem, ze ma oglanicenie wolności.
– Mamo zobac, skakałem po schodach i nic mi sie nie stało
– Bruni, umawialiśmy się, że po schodach nie skaczesz
– Mamo, jestem głuchy!
Przy obiadokolacji.
– Tata, plawda, ze kiedyś wsyscy umalniemy? Tylko nie wiemy kiedy.
– Prawda, Brunio. Ale nieszybko. Jeszcze długo nie.
– Musimy duzo zyć. Zycie jest doble!
Pani w przedszkolu przekazała, że dzisiaj Brunio wdepnął w jakąś plamę, co skomentował:
– Jak długo zyję, cegoś takiego nie widziałem.

Brunio się trapi bo mu krzywo pomalowałam paznokcie
– Tata, jak tak wieje, to wcale nie jest goląco, wleście, plawda?
– Ale super, że pani nam dała takie duże gałki.
– Plawda, to supel!
Faktycznie, takie od serca dostali.
Dialogi z tylnej kanapy:
– Skoda, ze w plawdziwym zyciu nie mozna zobacyć, jak klowy sadzą jajka.
– Brunio, chyba kur
– Nieee! Kloowyy!
– Brunio, a krowy latają?
– Nie…
– No właśnie.
– Co właśnie?
– Krowy nie latają, więc nie sadzą jajek.
– Aha.
– Oj, będzie spolo!
– Czego, Brunio?
– Spolo do opowiadania!
– Splawdzimy, ile Ala ma metlów pupy – mówi Tomek kierując się z miarką w stronę Ali
– Mama, a jesce kiedy nie pojechaliśmy na te Mazuly, to byliśmy tam zelo lazu. Dosłownie zelo!
– Zawśe maziłem o takiej kujtećce. Nawet mi się śniła taka
– Tatuuś, a napiszesz do Babci Irenki, czy nie trzeba Jej czegoś przywieźć?
– Napisałem, nic nie potrzebuje. A co?
– Bo zabrałbyś [niespodzianka] ode mnie.
– No to następnym razem.
Brunio: A napisałeś, cy Babcia Ilenka nie potsebuje cegoś ładnego?
– jestem zły!
– Bruni, czemu?
– nie powiem!
– Mama a cy Ty powiedziałaś coś do mnie w języku Babci Irenki? – pyta Brunio
– Tata, nie ubielaj mnie! Ja siam, zeby się juz naucyć pseciez.

Czekają aż się upieką muffinki
Bruno
– na samym początku świata, jak był początek życia to chyba nie było sklepów Mama?
Bruno: z satysfakcją po skończonej zabawie – wiedziałem, że tu będą jakieś lody
Milan nachyla się do Fifiego i szepcze z przekąsem – on wszystko wie.
Podaję Bruniowi szczoteczkę do zębów z pastą
– dziękuję Mamo, na ciebie zaaaaawsze można liczyć.
Fifi pyta – nie wiesz gdzie się podziała moja Mama?
Milan – nie wiem, gdzieś wyszła
Bruno – mnie nie pytaj, bo ja się nie znam na Mamach
Zwiedzamy ruiny zamku w Olsztynie. Przed nami widoki ale jest trochę pod górkę i Milan chce wracać.
– Milan, czemu ci się tutaj nie podoba? Stąd widać caaaały świat.
– To nie prawda Bruniu! Najwyżej całą Polskę!
Bruno monologuje
– na urlopie nic nie mozna robić, to chyba jakieś nudy ten urlop. Nie mozna włączać Telewizji i nie podlewać roślin
– Bruni, co chcesz na śniadanko, kanapki czy płatki?
– płatkiiiiiii! Tylko te same co jutro jadłem!
Jedziemy do Cioci Bożenki
– Ciekawe czy znów nie bedzie tak samo jak nie jechała z nami Mama? Tylko Ciocia Irenka
– Hej, hej, kup se klej i do pupy sobie wlej! Hej, hej, kup se klej i do…
– Brunio, a co to za rymowanka?
– Aa, taka.
– A skąd ją znasz?
– …
– Ktoś cię nauczył?
– Zycie.
– Choć, Brunio, wskoczysz do wanny.
– No tak, bludny jestem. A głowę mam jak niescęście!
– To umyjemy też głowę.
– Niee, taata, głowy nie mam jak niescęście. Jednak niee.
Milo dziś nocuje u Anieli.
– A kiedy Milan wlóci?
– Jutro.
– Hulaa! Ja lubię, jak Milan jest w domu. On buduje takie supel konstlukcje z duplo. Ja takich nie umiem.
– Miluś jest starszy, już dłużej buduje, a ty się wszystkiego nauczysz i też będziesz budował super konstrukcje. Choć ja uważam, że już budujesz super.
– Ja się ucę. I Milan mnie ucy. I w psedszkolu się ucę tez. I się naucę.
– Tata, czytasz albo się wyprowadzasz! Ale nie z telefonem!
– Dzisiaj Mama jest jutro
– Bruni, co za magiczny dzień!
Bruno biegnie do Milana – Mama powiedziała jak jej powiedziałem „dzisiaj Mama jest jutro” – co za magiczny dzień
Bruno je lody – Ta mięta az mnie miętuje
Bruno obudził mnie pytaniem
– Mamo, a ile to sześć dodać plus?
– Mamo jak dorosnę to będę Ci robił kanapki
Bruno i duplo – Tak się ucieszyłem Mama, że aż mi znowu spadła szafa. Tu jest szafa a tu maszyna do niszczenia.
Bruno podobno byliście wczoraj na super wycieczce
– niewiele pamiętam Mama
– A co było najfajniejsze?
– jak Tata kzycał – niscymy chwasty!
– Pamiętaj mama, że chłopaki wszystko wiedzą – przestrzega mnie Bruno
– Tata w Celinach ceka nas niesamowita niespodzianka
– Jaka?
– Nie moge Wam powiedzieć bo to niespodzianka